8fi Model Management blog

12
paź
Okiem modelki - relacja Kasi Gandor z Nowego Jorku

,,Zostałaś właśnie potwierdzona przez Elite z Nowego Jorku.”

Pamiętam te słowa, jakby zostały wypowiedziane minutę temu. Telefon z agencji odebrałam w autobusie, co wykluczało pisk, skoki i wrzask szczęścia, jednak mimo kamiennej twarzy, jaką zachowałam, był to najlepszy telefon jaki dane mi było odebrać.

Na swój pierwszy wyjazd czekałam ponad rok. Kilkanaście miesięcy oczekiwania, snucia planów, starań, castingów, większych i mniejszych wzlotów i upadków, zawiedzionych i rozbudzonych nadziei, zwątpień i przypływów wiary w siebie.

Czas na rozpoczęcie kontraktu był idealny. Właśnie skończyłam liceum, napisałam maturę, przede mną rozpościerała się wizja najdłuższych wakacji życia i dylemat w jaki sposób zagospodarować ten czas. Rozwiązanie znalazło się samo, a potem wszystko potoczyło się już szybko.

Podpisanie kontraktu. Ustalanie szczegółów. Wiza. Kilkanaście godzin lotu.

Pierwszym miejscem, do którego zawitałam po przylocie była oczywiście agencja. Zostałam przywitana w naprawdę ciepły sposób, a bookerzy przeprowadzili ze mną dłuuugą rozmowę o tym jak będzie wyglądać nasza współpraca. Wszystko zostało mi wyłożone w sposób bezpośredni i łopatologiczny, żadne z moich pytań (nawet tych nie najmądrzejszych) nie pozostało bez odpowiedzi, a agenci cierpliwie czekali aż skończę monolog o moich obawach i niepewnościach. Od czasu tej rozmowy, rozumieliśmy się doskonale, a wszelkie niejasności wyjaśnialiśmy jednym telefonem. Mogłam liczyć na wsparcie agencji w każdym momencie, a ich solidność i zaangażowanie często wprawiały mnie w zdumienie.

 

Jednym z głównych celów mojej podróży do Nowego Jorku było zbudowanie porządnego portfolio. Od razu po przylocie, rozpoczęłam więc serię spotkań z fotografami ze wszystkich zakątków świata. Sesje testowe są chyba tym punktem podróży, który będę wspominać najmilej. Każdy z fotografów wykazywał się stuprocentowym profesjonalizmem, talentem, pasją i szacunkiem dla ekipy biorącej udział w sesji. Każdy w zespole znał dokładnie swoje miejsce i zakres obowiązków, a pomysł na zdjęcia był efektem burzy mózgów wszystkich osób obecnych w studiu.

W trakcie tych sesji zrozumiałam, że o magii i uroku zdjęcia nie stanowi tylko ilość makijażu, jakość strojów i nagromadzenie elementów scenografii. O wartości zdjęć decyduje przede wszystkim atmosfera panująca na planie, interakcje i chemia między członkami ekipy i pasja z jaką podchodzą do swojej pracy. Takie spotkania były dla mnie OLBRZYMIĄ dawką inspiracji.

Gdy moja książka była już gotowa, mogłam podejść do realizowania drugiego celu tego wyjazdu – wzięcia udziału w castingach do zbliżającego się Fashion Weeku. Okres castingów to czas naprawdę wzmożonego wysiłku. Kilkanaście spotkań w ciągu dnia (z których większość zazwyczaj zbiega się w czasie), tłumy dziewczyn, ogromne kolejki, stres, spóźnione metro, brak czasu na cokolwiek, cały dzień w biegu, agencja dobijająca się na telefon o każdej porze dnia (i nocy też) informująca o dodatkowych castingach, przymiarkach i ewentualnych call backach to modelingowy chleb powszedni. Kiedy wreszcie po tak ogromnym wysiłku dostaje się informację o zabukowaniu tego pierwszego pokazu, radość jest nie do opisania. ☺

   

Sam Fashion Week jest w Nowym Jorku wydarzeniem bardzo dobrze nagłośnionym. Ekscytują się nim nie tylko osoby związane z modą, ale też przeciętni mieszkańcy zajmujący się na co dzień innymi sprawami. Często w metrze, kawiarniach czy na ulicy mogłam usłyszeć rozmowy o tygodniu mody i związanymi z nim imprezach. Na backstage’u wręcz roi się od paparazzi, kamer, dziennikarzy, przedstawicieli radia, prasy, telewizji i blogerów przekazujących na bieżąco relacje z przygotowan i pokazów do mediów. Atmosfera jest naprawdę gorąca i napięta. Sztab makijażystów, fryzjerów, stylistów, budowniczych (ktoś musi postawić wybieg), scenarzystów, operatorów kamer, fotografów, krawców i asystentów uwija się już na kilka lub kilkanaście godzin przed rozpoczęciem pokazu. Ogrom pracy, jaka trzeba wykonać, aby zagwarantować powodzenie show, jest niewyobrażalny. Godzinne opóźnienia są na porządku dziennym, a modelki wychodzące na wybieg w złej kolejności i niedopasowanych ciuchach to norma.

Przy tak ogromnym wydarzeniu, w które zaangażowane są setki osób, dopilnowanie wszystkiego jest zwyczajnie niemożliwe. Moje wyjścia na wybiegu na szczęście obyły się bez łamania obcasów czy paradowania w wybrakowanym stroju i tym podobnych przygód. Zresztą, nawet gdyby coś poszło nie tak, to radość z wzięcia udziału w takim wydarzeniu, rekompensuje wszystko.

Modeling działa jak system naczyń połączonych. Praca w trakcie jednego kontraktu owocuje większymi możliwościami na podjęcie się kolejnego wyjazdu. Sesja z jednym fotografem sprawia, że interesuje się tobą kolejny. Jedna kampania z twoim udziałem zwiększa szansę na kolejną. Każdy casting sprawia, że zapamiętuje cię kolejna osoba, która w przyszłości może mieć wpływ na to, gdzie, z kim i jak będziesz pracować. Nie inaczej było w moim przypadku.

Dzięki pracy jaką wykonałam w Nowym Jorku, miałam okazję podpisać kontrakt z agencją z Paryża i wziąć udział w tamtejszym tygodniu mody. Teraz czeka na mnie Londyn. Dotychczasowe kontrakty, poza poznaniem mechanizmów działania modelingu, nauczyły mnie też samodzielności, opanowania, dystansowania się i odróżniania tego co ważne, od bzdur. Na pewno stałam się bardziej otwarta i pewna siebie. Przyjaźnie, jakie zawarłam będą trwać jeszcze długo, a oszlifowany angielski przyda się zawsze, nawet po zakończeniu mojej przygody z tą branżą. Z obecnej perspektywy wszystkie moje początkowe obawy co do wyjazdu wydają się być po prostu śmieszne. Teraz mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć: podróże kształcą. ☺

Kasia Gandor @ 8fi Model Management

archiwum

kategorie

tagi

linki